Było to tak...
Jako mama jedynaka, jestem dość mało odporna na natrętne wiercenie dziury w brzuchu przez syna.
Gdy szyłam literki dla Neli, jej sówka jak tylko "otrzymała" skrzydełka zaczęła mi znikać z pola widzenia i o zgrozo za każdym razem znajdowała się w pokoju Stasia ;-) Nieustanne prośby i pojękiwania "mamo ja chce tę sówkę, a Kornelce uszyjesz drugą" słyszałam non stop. Nie pomogły nawet argumenty, że to są mało męskie kolory i zapewnienie, że jak będę miała chwilkę to na pewno uszyję mu coś bardziej chłopięcego.
W końcu pękłam. Późnym wieczorem zasiadłam przed maszyną i stworzyłam sówkę oddającą w pełni temperament mojego uroczego aniołka ;-)
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz